Wczesny ranek, godz. 6:17 czasu lokalnego. Z łąki nad Wartą w okolicach Śremu startuje motoparalotnia.
Pilotem jest Szymon, drugim członkiem załogi Natalia.
Ani Natalia, ani Szymon nie wiedzą jeszcze co ich czeka…
Nie zdają sobie sprawy z tego, co za chwilę zobaczą…
(być może Szymon coś podejrzewa, bo leciał już tam tysiące razy…)

Tuż po starcie ich oczom ukazuje się piękny widok. Nadwarciańskie łąki spowite delikatnym płaszczykiem porannej mgiełki. Miód i malina, powiedziałby niejeden smakosz.
Ale to nie koniec.
Wznoszą się coraz wyżej…i wyżej…

Teraz oglądają świat z wysokości 350 metrów. Widzą pięknie wijącą się rzekę, jej rozlewiska, w oddali miasto Śrem, pobliskie wioski, pola, lasy…
Gdzieś na horyzoncie widać Poznań i odbijające się w oknach 16 piętrowych wieżowców na Ratajach wschodzące słońce.
Czy mieszkańcy Poznania widzą ich przez okna? Jeśli tak, to czy zdają sobie sprawę z tego, jaki spektakl rozgrywa się właśnie na ich oczach?
To zaledwie 27,89 km w linii prostej od nich.

Sielanka jednak nie trwa długo. Nagle silnik cichnie. Słyszą głównie szum wiatru.
Przyjemny, łechcący ich uszy świst.
Odległość do ziemi zmniejsza się stopniowo i równomiernie.

300, 250, 200, 150 metrów…

Mimo tego uśmiechy z ich twarzy nie znikają. Wręcz mieszają się z zachwytem i zdumieniem.
Ziemia zbliża się nieuchronnie.
Są już niemal pewni, że za chwilę przyjdzie im się z nią spotkać.

Wtem dzieje się coś niebywałego. Koła motoparalotni dotykają miękkiej, wilgotnej gleby. Najpierw dwa tylne koła.
Spod opon tryska poranna rosa, która przez noc osiadła na trawie.
Następnie przednie koło idzie w ślady tylnych.

Są już na ziemi. Jeszcze kilka metrów bezwładnej jazdy i czas zdjąć kask i odpiąć pasy.
To koniec.

Na szczęście pozostają wspomnienia… i film…

do obejrzenia którego serdecznie zachęcam 🙂